wtorek, 6 września 2011

Powakacyjna kampania wyborcza

     Wakacyjny odpoczynek dobiega końca. Politycy i wszystkie sztaby wyborcze, które najprawdopodobniej urlopowe miesiące poświęciły opracowywaniu strategii wyborczej mogą wreszcie pochwalić się swoimi pomysłami. Pytanie tylko, kiedy to nastąpi?
     Za miesiąc odbędą się kolejne wolne wybory parlamentarne, w których społeczeństwo polskie wybierać będzie swoich najbardziej reprezentatywnych reprezentantów (sic!) na jedno z najlepiej płatnych stanowisk w tym kraju. Myśląc zdroworozsądkowo każdy Polak przed podjęciem decyzji na kogo postawi krzyżyk 9 października powinien się dobrze zorientować kim jest kandydat, którego obdarza tak wielkim zaufaniem, jaki ma program wyborczy, co dotychczas zrobił dla regionu/kraju/społeczeństwa/okręgu, czego nie zrobił, a co mógł zrobić, a nie zrobił. Tymczasem większości z nas wystarczy zorientować się z jakiej partii dany kandydat/kandydatka się wywodzi i co obieca zrobić. Mniej interesuje nas jej przeszłość polityczna. Pomijam przypadki głosowania na ludzi podejrzanych w jakiś niejasnych sprawach (casus prezydenta Wałbrzycha), o których opinia publiczna informuje, że są powiązani np. z kupowaniem głosów. Podobnymi, politycznymi bankrutami powinni być wszyscy, którzy porzucili swoje poglądy dla władzy i pieniędzy (Kluzik, Arłukowicz itp.) Chciałbym, żeby społeczeństwo potrafiło wyselekcjonować "ziarno od plew" i wreszcie zacząć myśleć perspektywicznie, nie ograniczając się do emocji i tego "tu i teraz", czego nauczył nas obecny premier.
     Zastanawia mnie jak długo Platforma ma zamiar grać tą emocjonalną kartą. Cztery lata temu wystarczyło, by zdobyć władzę straszenie PiSem, ale ta taktyka teraz się nie sprawdzi. Na szczęście dla partii Kaczyńskiego ktoś ze sztabu zamknął prezesowi gębę i przemówił, że tragedią smoleńską wyborów nie wygra, dzięki czemu Kaczyński przestał wreszcie strzelać do swojej bramki, zabierając równocześnie Platformie największe pole do ataku. Martwi mnie jednak, że dwóch największych politycznych gigantów nie spiera się ze sobą o programy polityczne. Dlaczego w momencie wyciszenia Smoleńska ginie jakakolwiek wymiana zdań na miesiąc przed wyborami? Jako obywatel domagam się udziału w debacie wszystkich partii politycznych, które startują w wyborach, bo nie wierzę w Polskę podzieloną między PO i PiS, bo znam wielu ludzi, dla których te główne partie to "kolosy na glinianych nogach". Skoro wokół siebie mam ludzi popierających zarówno PJN, Nową Prawicę Korwina-Mikkego, Polską Partię Pracy, jak PSL, SLD etc., to w skali kraju te procenty również muszą się sensownie rozkładać, niekoniecznie skazując pomniejsze partie na polityczny margines.
      Ciekawi mnie jakby wyglądał skład sejmowy po październikowych wyborach gdyby każda partia miała do dyspozycji taką samą liczbę pieniędzy na kampanię, tyle samo czasu antenowego, a media pozostawiły wyborcy czysty wybór, bez świadomego manipulowania odbiorcami. Nie jestem idealistą i nie wierzę w takie rozwiązania, ale fajnie by było gdyby chociaż każdy czytelnik tego posta zagłosował na kandydata mu znanego nie z tego, że wisi wszędzie na ulicy wystylizowana podobizna, ale który może Cię faktycznie zaprezentować, bez względu na to czy ma, czy nie ma szans na zwycięstwo.
     Póki co pozostaje czekać nam na jakiekolwiek informacje o kandydatach, bo "Lubię to" na plakacie wywieszonym w każdym możliwym (czasami i niemożliwym) miejscu w Lublinie nie wystarczy, żeby wygrać wybory... Przynajmniej mam taką nadzieję.