wtorek, 4 października 2011

Skompromitowany Tomasz Lis

     Kiedy usłyszałem od Narzeczonej,  że w programie "Tomasz Lis na żywo" ma wystąpić Jarosław Kaczyński pierwszą myślą, która przeszła mi po głowie było to, że będzie rzeź i przedwyborcza, ostateczna kompromitacja prezesa PiS. Jak się okazało po programie to właśnie Kaczyński w sposób wręcz profesorski pokazał jak stronniczym i nienawistnym dziennikarzem jest gwiazda TVP i redaktor naczelny "Wprost".
      Lis w krótkim czasie z cenionego przeze mnie dziennikarza stał się maskotką "salonu" należącego do jedynie słusznej partii PO, jedynej słusznej "Gazety Wyborczej", jedynej słusznej grupy ITI z TVN i TVN24 na czele, obok takich dziennikarzy jak Katarzyna Kolęda-Zaleska, Jacek Żakowski, Monika Olejnik oraz szwadronu celebrytów np. Zbigniew Hołdys czy Andrzej Wajda. Prowadzone debaty i rozmowy przez naczelnego "Wprost" od jakiegoś czasu stały się manipulującą sieczką działającej w mediach propagandy Platformy. Ostatni program Lisa, który oglądałem w całości z nadzieją, że wróci dawniej ceniony przeze mnie dziennikarz odbył się w poniedziałek, 11 kwietnia 2011, tuż po rocznicy katastrofy smoleńskiej. Do programu zaprosił wtedy: Janusza Czapińskiego ("Gazeta Wyborcza"), Ireneusza Krzemińskiego ("Przegląd Polityczny"), Aleksandra Smolara (ulubieniec Platformy; odznaczony w 2009 przez Sikorskiego Bene Morito, 2011 odznaczony przez Komorowskiego Orderem Odrodzenia Polski) , Piotra Najsztuba ("Przekrój"), natomiast ich przeciwnikiem i jak to powinno być w prawdziwej debacie zdanie odmienne reprezentowane było przez POPIERANEGO przez PiS (bo nie był to kandydat tej partii) Czesława Bieleckiego. Sam Bielecki nie krył swojego zaskoczenia atakami w proporcji czterech na jednego (a licząc prowadzącego 5:1), nie mając siły przebicia zakończył debatę, odpowiadając w sumie może na 2 pytania. Takie "debaty" mogły mieć miejsce w czasach PRL, ale dzisiaj nie przystoi takich debat prowadzić, takich debat transmitować, a nawet takich debat oglądać.
      Pomimo uwikłania Lisa w obecną władzę sprawność jego warsztatu zawodowego mu została, a kojarząc prezesa Kaczyńskiego, którego najsłabszą stroną są wystąpienia publiczne (po dziś dzień nie mogę pojąć dlaczego on ciągle stoi na czele największej opozycyjnej partii), wynik tej rozmowy, jak przewidywałem, miał być druzgocący dla "pisiora". A jednak myliłem się. Lis nie był w stanie ukryć frustracji spowodowanej częstym uśmiechaniem się Kaczyńskiego, jego luźnego podejścia do zadawanych pytań i prostych odpowiedzi. Napięta twarz, która sygnalizowała próby hamowania wybuchu, nienawistny wzrok spoglądający na Kaczyńskiego nie robiły na nim żadnego wrażenia. Pytania zadawane nie dotyczyły wizji Polski pod rządami PiS-u, ale były zlepkiem największych wpadek opozycyjnej partii, z których redaktor na 6 dni przed wyborami kazał się tłumaczyć liderowi PiS.
      Kaczyński pierwszy raz w moich oczach wypadł naprawdę nieźle. Jego zachowany spokój i zrównoważony ton, (nawet kiedy pytany, co było zdecydowanie nie fair ze strony prowadzącego, o zmarłego brata i małżonkę, którą Rydzyk nazwał czarownicą, a Lecha kłamcą) nie wyprowadziły Jarka z równowagi.
      Tomasz Lis skompromitował poniedziałkową debatą nie tylko siebie i program, ale też cały "platformiany establishment", nie mogąc czepić się żadnej konkretnej sprawy dotyczącej państwa. Kaczyński świetnie pokazał również jak wygląda polityka zagraniczna Polski: usłużna wszystkim wielkim sąsiadom. Pokazał, że nie wolno się bać dzisiejszych mocarstw, że musimy chodzić z podniesioną głową, a nie korzyć się przed premierem z KGB, czy Angelą Merkel robiącą z nim interesy. Efekt polityki zagranicznej obecnego rządu jest taki, że mimo Buzka i naszej prezydencji jesteśmy państwem poza strefą wpływów w Europie, nie jesteśmy zapraszani na najważniejsze rozmowy państw członkowskich, w ramach tego obdarowywani jesteśmy przez "wielkich tego świata" kurtuazyjnymi uściskami i uśmiechami, co bacznie odnotowują i chwalą prorządowe media.

Myślę, że takich debat trzeba więcej, by Polacy wreszcie otworzyli oczy i zobaczyli jak faktycznie wygląda sytuacja Polski. Kaczyński pokazał wczoraj obłudę i fałsz towarzyszące obecnej władzy, ale gdyby zdecydował się na spotkanie w szerszym gronie, to każdy z liderów partii opozycyjnych byłby w stanie dorzucić swoje trzy grosze do przekazania widzom prawdziwego obrazu Polski, tego, którego nie widzimy z powodu medialnej propagandy sukcesu Tuska. Skoro Jarosław Kaczyński był w stanie "przegadać" Lisa, to kto nie jest...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz