poniedziałek, 3 grudnia 2012

"Uważam Że" - już właściwie pisane

     Największy opozycyjny tygodnik "Uważam Rze. Inaczej piane" stracił w ubiegły czwartek redaktora naczelnego. Paweł Lisicki został zwolniony przez wydawcę, Grzegorza Hajdarowicza, po tym, jak pozwolił opublikować artykuł Cezarego Gmyza, autora wyklętego za znany wszystkim tekst pt. "Trotyl na wraku tupolewa" w "Rzeczpospolitej". Za kuluarami mówi się jeszcze o innych przyczynach zwolnienia Lisickiego. Chodzi o nowy dwutygodnik braci Karnowskich "W sieci". Nowe czasopismo ukazało się w poniedziałek 26 listopada, na jego łamach pojawiły się artykuły redaktorów kojarzonych z "URz", co wzbudziło wściekłość u wydawcy PressPubliki, który już wcześniej miał pretensje do Lisickiego, że ten nie zaczął zwalczać w zarodku nowego projektu Karnowskich. Czarę goryczy przelał krytyczny wywiad, jakiego udzielił w ostatnich dniach były naczelny "URz", w którym krytykuje poczynania Hajdarowicza. Wraz z redaktorem naczelnym opozycyjnego tygodnika wymówienia złożyło 20 najważniejszych redaktorów "Uważam Rze" w tym m.in.: Łysiak, Cenckiewicz, Ziemkiewicz.
     Już od przejęcia PressPubliki przez Hajdarowicza mówiło się, iż jest to próba uśmiercenia najpoważniejszych pism opozycyjnych, wtedy dotyczyło to przede wszystkim "RZ", choć pamiętam notatkę na pierwszej stronie tygodnika "Uważam Rze" (wtedy już prężnie rozwijającego się), w której redaktorzy wspólnie deklarowali, że jeśli wydawca odbierze im możliwość samodzielnego doboru tematów, ich opracowania i pisania, wtedy odejdą. Obietnicy dotrzymali. "Wytrzymaliśmy tak długo jak się dało" - powiedział w wywiadzie dla programu Jana Pospieszalskiego "Bliżej"  Michał Karnowski.
     Są to suche fakty, które w prawdziwie demokratycznym państwie powinny zostać nagłośnione, by zwrócić ludziom uwagę na to, jak władza kładzie łapy na niezależnych mediach. Nie wierzę i nie uwierzę w inne motywacje likwidacji takiego tygodnika. Z ekonomiczno-biznesowego punktu widzenia jest to zabicie kury znoszącej złote jaja. Tygodnik był najpoczytniejszą gazetą w 2012 roku, otrzymał wiele nagród w tym EFFIE za najskuteczniejsze wyniki sprzedaży. Czym więc musiał kierować się wydawca zwalniając tak prężnie funkcjonujący zespół jeśli nie motywacjami politycznymi? Pieniężnie ktoś musiał mu to słono wynagrodzić, bo biznes is biznes, a w biznesie na takim poziomie nie robi się rzeczy nieopłacalnych.
     Już w momencie przejęcia PressPubliki pojawiały się sygnały, że nowy właściciel ma zamiar osłabić tytuły krytyczne dla rządu. Samych tytułów nie udało się zniszczyć, ale coś musi być na rzeczy. Kiedy zerkniemy w dzisiejszy, pierwszy nr "URze" bez autorów niepokornych zobaczymy, że w ich miejsce pojawiły się takie kwiatki, jak Korwin-Mikke czy Roman Giertych. Funkcję redaktora naczelnego objął Jan Piński kojarzony z gazetą "Nowy Ekran" - gazeta, co prawda nie gloryfikuje poczynań władzy (patrz. "Wprost"; "Newsweek"; "Polityka"; "Gazeta Wyborcza"), ale cechuje się częstymi atakami na opozycję, ostro broniła swego czasu WSI przed likwidacją. Obiektywnie analizując sytuację można dojść do wniosku, że skoro nie udało się zniszczyć "Uważam Rze", a wręcz przeciwnie, liczba sprzedawanych egzemplarzy ciągle rosła, podjęto próbę stworzenia podstępem czegoś innego, prawicowego (by nie stracić czytelników), niby na kształt gazety Lisickiego, ale prawica miała być już tą skrajną, nielubianą, neoendecką, która z prawdziwą endecją nie ma nic wspólnego. Stąd autorzy, których będzie najłatwiej ośmieszyć, ich, a tym samym całą centroprawicę. Publicyści zdali sobie z tego sprawę, dlatego w liście otwartym-pożegnalnym odcięli się od wszystkiego, co będzie drukowane w przyszłości pod szyldem "Uważam Rze".
     Mam nadzieję, że czytelnicy nowego "Uważam Że", już pisanego właściwie, pod okiem władzy, nie nabiorą się na sztuczki i pułapki zastawiane przez nowych twórców. Z informacji, jakie znalazłem w internecie dowiedziałem się, że Lisicki ma pomysł na nową gazetę, ale bez wydawcy nie ma pieniędzy i szans stworzyć czasopisma. Ma za to grono zasłużonych, niepokornych redaktorów, którzy już zapowiedzieli z nim współpracę, ma za sobą również grono czytelników, którzy czekają na nowy tytuł, który pozwoli się oderwać od wszechobecnego bagna kłamstwa i manipulacji. Amen.

sobota, 1 grudnia 2012

Koniec świata! Disco-polonista znowu pisze...

     Jeśli Majowie mieli rację zostało nam 3 tygodnie życia. Potem nastąpi... coś tam nastąpi, Majom skończyły się kamienne tabliczki, żeby dopisać, ale to nie zmienia faktu, że bliża się koniec.
     Z tej okazji w telewizji pojawiły się różnego rodzaju reklamy związane z wyprzedażami na koniec świata, co dla mnie jest mało zrozumiałe, ponieważ skoro zbliża się bliżej nieopisana zagłada, to po co kupować sobie cokolwiek co zaraz przepadnie. Nie lepiej byłoby przez ten pozostały nam czas wyjechać, coś zwiedzić, kogoś odwiedzić? Ech, nasza kultura konsupcjonizmu nie odpuszcza do końca.
      Barbarzyńscy Indianie z południowego Meksyku zmobilizowali i mnie bym siadł i popisał na swoim opuszczonym blogu. Co ciekawe blog był opuszczony tylko przeze mnie, ponieważ z tego, co widziałem w statystykach odwiedzin, nie było miesiąca, by ktoś się tu nie zawieruszył, co mnie cieszy, nawet jeśli była to zagubiona dusza szukająca mp3 z muzyką chodnikową.
     Nie zadałem sobie trudu, by prześledzić i podsumować całość dorobku naszej historii i kultury, choć w perspektywie końca końca byłoby to wskazane. Wzorem roku ubiegłego chciałem krótko podsumować rok 2012.
     W styczniu prokurator Przybył po konferencji prasowej próbował popełnić samobójstwo. Próbował, ponieważ strzał w policzek nie mógł zagrażać życiu wojskowemu prokuratorowi, za to medialne nagłośnienie tego wydarzenia dało mu donośny głos do wygłaszania swoich uwag i ratowania swojego przełożonego. Jak się później okazało nadaremnie, choć blizna postrzałowa musi robić wrażenie.
Śmierć dziewczynki z Sosnowca i początek wykorzystywania tragedii dziecka przez cały marketing medialny trwający do dzisiaj.
     Luty. Echa przemówienia ministra Sikorskiego w Niemczech. Zawierzenie zachodnim sąsiadom losów Polski i Europy. Niemcy ponad wszystko - chciałoby się powiedzieć..
     Marzec. Marsze w obronie TV Trwam. Odcięcie rydzykowej telewizji od multipleksu. Decyzja o tyle niezrozumiała ile nieopłacalna, a przez to podejrzana. Dla wielu Polaków to znak medialnej dominacji głównego nurtu nad obozem piętnującym poczynania władzy. Poza tym spis powszechny i jego wyniki. Śląsk okazuje się Polski, wstrząsająca prawda dla "Gazety Wyborczej". Tylko niewielki procent Ślązaków przypisuje sobie narodowość Śląską
     Kwiecień. Emerytury 67. Strajki, rozmowy, kłótnie, niestety i jak zwykle bez konstruktywnych wniosków i rozwiązań.
     Maj. Ostatnie przygotowania do Euro. Groźba bojkotu Ukraińskiej strony mistrzostw. Tymoszenko w więzieniu nawołuje do innych form protestu.
     Czerwiec. Mistrzostwa Europy. Polska reprezentacja nie wychodzi z grupy. Dymisja trenera. Generał Petelicki odbiera sobie życie. Media podają taką informację już pierwszego dnia śledztwa, bez badań sekcji zwłok, znajdują się listy pożegnalne, o których rodzina nie wiedziała, pojawia się informacja o depresji, której rodzina zmarłego nie dostrzegała. Temat szybko znika.
     Lipiec. "Uwarzam Rze" publikuje artykuł pt. "Alfabet Lemingów" Roberta Mazurka. Wojna gazetowa. Zgrzyty w koalicji PO-PSL
     Sierpień. Polityczne wakacje. Pies Kory dostaje paczkę z marihuaną, prosto z Holandii.
     Wrzesień. Pisowska ofensywa. Przedstawienie programu partii i wystawienie kandydata na premiera technicznego rządu. Prezentacja na tyle mocna, że niekomentowana przez media.
     Październik. Śledztwo smoleńskie, okazuje się, że ciała w trumnach są pozamieniane m.in. ciało prezydenta Kaczorowskiego i Anny Walentynowicz. Rząd winą obarcza rodziny ofiar. Media podchwytują.
     Listopad. Święto Niepodległości i 7 marszów w Warszawie. Czy jest gdzieś na świecie taki drugi naród?