niedziela, 12 czerwca 2011

Okienko transferowe

     Okres wakacyjny coraz bliżej. Coraz częściej w świecie piłki nożnej słychać o zainteresowaniach poszczególnych drużyn różnymi wzmocnieniami, więcej, zakupy piłkarskich talentów czy gwiazd już się zaczęły. Wszystkie piłkarskie transfery służą wzmocnieniu drużyny na przyszły sezon. Czy ta sama zasada obowiązuje w polityce?
     Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest oczywista. Mam tu na myśli przykład PO, które od jakiegoś czasu kreuje się na partię w której miejsce jest dla każdego. Dla mnie jednak coraz bardziej przypomina to jakiś niejasny "misz-masz" nieokreślony ideowo. Jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Kiedy w tamtym roku byłem w stanie zrozumieć przynależność poszczególnych osób do partii Tuska, tak teraz coraz bardziej mi się to towarzystwo zaczyna zlewać w coś abstrakcyjnego, mało konkretnego. Z partii Tuska powstał jakiś przytułek dla wszystkich uciekinierów z pozostałych ugrupowań. Oczywiście, jak to w Platformie, głównym kryterium jest odpowiednia medialna popularność. Nikt chyba nie ma wątpliwość, że populizm jakiego się dopuszcza PO jest zjawiskiem do tej pory, w polskiej polityce niespotykanym. Wydaje się, że KAŻDY, kto tylko jest osobnikiem medialnym ma szanse dostać się na listy PO, nawet jeśli nic sobą nie prezentuje.
     Najbardziej medialnymi transferami ostatnich tygodni jest przejście Bartosza Arłukowicza z SLD oraz coraz bliższe przytulenie Joanny Kluzik-Rostowskiej, której przejście do PO wydaje się już pewne. Nie jest to nic nowego w działaniach Platformy, że miejsce tam znajduje i lewica i prawica. Jeszcze nie tak dawno podobnie było z Radkiem Sikorskim, PiSowcem, który z dnia na dzień zmienił partyjne i ideologiczne poglądy. To samo jest z Bartkiem. Będąc w komisji hazardowej niejednokrotnie i odważnie atakował swoją dzisiejszą partię zyskując uznanie wśród partyjnych kolegów. Media również polubiły młodego, energicznego polityka, który miał wprowadzić nową jakość w szeregach SLD. Napieralski jednak na tyle się przestraszył kolegi, że już we wstępie uświadomił mu, iż sterów lewicy mu nie odda. Bartek świadomy tego, że jest na fali, świadomy, że takich lubi Platforma udał się do progów Tuskowych, które już na niego czekały, wraz z nic nie znaczącym szefostem jakiegoś resortu. Dodać również należy, że miejsce w SLD dał mu program o dużo znaczącej nazwie "Agent".
      Z Joanną K.-R. jest sprawa trochę inna. Szefowa PJN do końca ukrywała swoje plany. Ale brak informacji na temat dalszej działalności, to też jest informacja, że coś się dzieje. No i widzimy, że tuż przy Radku Sikorskim na konwencie PO siedzi uśmiechnięta Pani poseł. Jest dla mnie trochę niesmaczne to, że "matka" nowej partii, w którą ja mimo wszystko wierzyłem, w taki sposób potraktowała swoje "dziecko". PiS, PJN, PO i to w ciągu niespełna roku świadczy o tym, że Pani Joanna jest jak kameleon. Niestraszne jej są odmienne stanowiska, byle dopchać się do władzy. Szkoda, bo bardzo się pomyliłem co do tej posłanki. Zgodnie z powiedzeniem, że "prostytucja to zawód, a kurwa to charakter" i spoglądając w CV Kluzik-Rostowskiej wnioskuje, że jednak z zawodu jest dziennikarką...
     Pytanie czy taka postawa faktycznie jest dobrą strategią na zbliżające się wybory? Mam nadzieję, że są jeszcze wyborcy, dla których ważniejszą będzie prezencja ideowa, a nie medialna poszczególnych przedstawicieli. SLD wpadło na pomysł, by na listę wyborczą wstawić striptiserkę znaną z programu Top Model. Nie mam nic przeciwko, o ile ta Pani faktycznie może pokazać coś więcej niż kawałek swojego ciała. Jeśli jest ideowo zbliżona do tej partii to czemu nie. Ciekawy jestem tylko czy jakby przyszła do nich inna Pani tańcząca na rurze i zgłosiła chęć wejścia na ich listę czy również dostałaby się. Wątpię. Tak czy siak jest coraz śmieszniej... i żałośniej...
     O tym czy eksperymenty z celebrytami przyniosą oczekiwane skutki dowiemy się po wyborach. Osobiście się ich jednak trochę obawiam, żeby nie pogłębiła się tendencja, która jest dzisiaj bardzo wyraźna, mianowicie, że ludzie z show biznesu sugerują nam, kogo warto wybrać a kogo nie. Mimo wszystko jednak wolę słuchać w programie Tomasza Lisa Hołdysa, który dwoi się i troi w moralizatorskim tonie wymieniając bezmyślnie wszystkie "za" Platformy, niż żeby on (nie daj Boże) stał się kandydatem i reprezentantem Polaków w sejmie. Cenię Pawła Kukiza, który jest jasno określony politycznie, nie boi się do niczego przyznawać, i często komentuje sytuację polityczną w Polsce, niekoniecznie w czołowych mediach. Nie pcha się do polityki, nie mówi kto jest dobry, kto jest zły, ocenia sprawę na bieżąco chwaląc i ganiąc po trosze wszystkich razem i każdego z osobna, dużo widzi i dużo rozumie. Po koncercie, kiedy miałem szczęście ze znajomymi się z nim spotkać, kolega Marian (POZDRAWIAM) powiedział do niego: "Świetny koncert, ale zabrakło <Wirusa SLD>" na co Kukiz odpowiedział "To nie jest tak, że to jest wirus tylko SLD, ten wirus jest w każdej partii...", dlatego trzeba go wykryć i usunąć, a szczepionką na niego są wybory..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz